If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym

czwartek, 28 lutego 2013

Bye
I'm on standby
Out of order or sort of unaligned
Bye bye
I'm on standby
According to the work order that you signed
I'll be down for some time
Tak. To ja. Zmęczona rzeczywistością. Na standbaju.

środa, 27 lutego 2013

Haar. Tak nazywa się, po szkocku, mgła przychodząca znad Morza Północnego. Fajnie, prawda? Jak jakieś zaklęcie z Harrego Pottera.

Znalazłam link do - wyjątkowego moim zdaniem - dokumentu (klik), o którym pisałam wczoraj. 
Poranna mgła

wtorek, 26 lutego 2013

Czasem z Dziewczynką lubimy się przenieść gdzieś daleko. Ostatnio, dzięki uprzejmości BBC, przeniosłyśmy się do gorącej Australii, gdzie w środku spalonego słońcem buszu mieszka gość o imieniu Brolga i opiekuje osieroconymi kangurami. Zbudował rezerwat, w którym mieszka samotnie z kangurami. Nie ma prądu czy kibelka 'z prawdziwego zdarzenia', ale ma wodę, przestrzeń i ukochane kangury. Opiekuje się nimi jak matka, zbiera z drogi, gdzie ich prawdziwe mamy leżą martwe, potrącone przez pędzące samochody. Małe kangury w ich torbach żyją, są jednak zupełnie bezbronne. On je ratuje, mieszka z nimi w swoim małym 'blaszaku', karmi, przytula, patrzy jak rosną, uczy. Potem wypuszcza na wolność. Fascynująca historia. 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Widok z okna. 
Zaprawdę nie jest łatwo zrobić takie zdjęcie. Aparat zamarł, a że ja się nie znam to też zamarłam. Byłam pewna, że się zepsuł. Ale działa. Zdjęcie oczywiście przypadkowe. Jak cały dzisiejszy dzień, wyrwany z kontekstu. Choć miałam niewielki przypływ energii. Biegając po parku wpadłam na parę genialnych pomysłów. Kilka godzin później wydają się mniej genialne. Wróciłam do porannej apatii.  

niedziela, 24 lutego 2013

 Dzisiejszy Edynburg był ponury, zimny i deszczowy.
Musiałam być dziś na mieście, a ponieważ rzadko tam bywam wzięłam więc i aprat.
 Zabrakło mi jednak entuzjazmu.
Miałam ochotę schować się pod kocem.


 Ladies kilts

sobota, 23 lutego 2013

Właśnie mi Dziewczynka powiedzieła, że jak ona będzie duża to będzie zakładać 'mejkap' tylko do zabawy z córką w księżniczki. Powodzenia kochanie;)
Od dwóch godzin próbuję się zebrać. Wczoraj cały wieczór szukałam nosidełka dla małej Dziewczynki. Już wiem czego chcę, nawet udało mi się to znaleźć. Kłopot tylko w cenie, około 100 funtów. Ech...
 Sobotni poranek.
Ktoś jest bardzo szczęśliwy, 
bo w weekend może pograć na kompie.


Edit:
Jest słonecznie;)

czwartek, 21 lutego 2013

Drugi dzień z rzędu słuchamy sobie z dużą Dziewczynką Radiohead. To mój zespół wszechczasów
Płyta In Rainbows. Rzecz absolutnie wyjątkowa. Choć smutna dość. Pasująca do tych dziwnych, ciągnących się smutnie lutowych popołudni.
Pamiętam jak odkryłam Radiohead. Dokładnie pamiętam. Było to w 1996, na stryszku małej leśniczówki na końcu świata. W Bieszczadach. Płyta The Bends. Zakochałam się. Ależ to było. Na starym magnetofonie przesłuchiwanie wszystkich piosenek, raz po raz. The Bends Radiohead, VS Pearl Jam i The Boatsman's Call Nicka Cave'a. To były moje ukochane licealne płyty. Artyści wyjątkowi, których po latach miałam okazję zobaczyć na żywo. Coś co, jako nastolatce, nawet mi się nie śniło.



środa, 20 lutego 2013

Czytam o tym Pistoriusie i dumam. Czy naprawdę mógł nie wiedzieć? Gdybym ja usłyszała hałas w łazience najpierw bym chyba krzyknęła 'jest tam kto?' lub coś w ten deseń. Z drugiej strony nigdy nie byłam w takiej sytuacji, że paraliżuje mnie strach we własnym domu. Czy on był? Momentami mam wrażenie, że on nie miał kompletnie pojęcia do kogo strzela. Innym razem wydaje się to zbyt absurdalne. 
 Jakiś miesiąc temu miałam straszne ciśnienie na to, że Dziewczynka powinna koniecznie zasypiać i spać w swoim łóżeczku. 
 I
przeszło mi. 
Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, nie wiem na jak długo. 
Ale przeszło. Ona rośnie błyskawicznie. Lubię w nocy czuć jej ciepło.
Czy dzisiejszy - a właściwie już wczorajszy - dzień był dobrym dniem? Niech pomyślę...Zrobiłam po raz pierwszy w życiu tiramisu (które sama pożarłam), biegałam, byłam na jodze i w kinie. Tak. To był całkiem przyjemny wtorek. 
A Django jest rewelacyjne. Jest tam oczywście tyle jatki ile należy się spodziewać po Tarantino, ale tak naprawdę ten film to świetny scenariusz, zdjęcia, muzyka oraz genialni aktorzy, w tym kapitalna, epizodyczna rola Dona Johnsona (do którego od czasów Miami Vice mam pewną słabość). Kino, które można polecić z czystym sumieniem. 

poniedziałek, 18 lutego 2013

niedziela, 17 lutego 2013

 Pogoda dziś była niewiarygodna,
 bezchmurne niebo i zero wiatru.
 Ławeczka



Bieganie znowu zaczęło mi sprawiać przyjemność. Poczułam to wyraźnie  w piątek gdy próbowałam dogonić Dziewczynkę uciekającą mi na rowerze. Ścigałyśmy się pół godziny w zalanym słońcem parku. Było rewelacyjnie. Powtórzyłyśmy to dzisiaj. Endorfiny.
Niedzielny poranek. 
Na razie umiarkowanie słonecznie.

sobota, 16 lutego 2013

And then the one day you find 
Ten years have got behind you
No one told you when to run
You missed the starting gun 

Czasami się tak właśnie czuję. Choć bardzo nie chcę się tak czuć.
Masterpiece. 
Tak chyba mówi się o takich piosenkach.

piątek, 15 lutego 2013

Właśnie przed chwilą wyjątkowo szpetni złoczyńcy ukradli 101 Dalmatyńczyków. Roger podejrzewa, że może się za tym kryć serdeczna przyjaciółka jego żony Anity. Wyjątkowo szpetna Cruella De Vil.

Dziewczynka ma w pokoju stary telewizor nabyty w ichniejszym charity shopie i mnóstwo kaset video. Tv odbiera tylko kasety. I tak sobie wieczorami oglądamy, po raz setny, stare filmy Disneya. Są piękne. Sleeping Beauty, nie przymierzając, Dziewczynka widziała z pół miliona razy. To jej ulubiony. Ileż przyjemnych drzemek sobie przy nim ucięłam. Choć i kilka razy dooglądałam do końca.


Dognapping.

czwartek, 14 lutego 2013

 Tak więc wybrałyśmy się na spacer
 w poszukiwaniu wiosny.


 Jedna Dziewczynka wspinała się na drzewa
 druga wybrała bardziej komfortową formę spędzania wolnego czasu.

Całkiem przyjemnie, prawda?
Wracając do domu kupiłyśmy lody. Ich wybór zajął nam dobre pół godziny. Dziewczynka chciała czekoladowe, ja waniliowe. Ustąpiłam bo  zasadniczo nic nie mam do czekoladowych. Lody i kawa. Wyjątkowo dobrana kombinacja.
Zaliczyliśmy właśnie sześcio-miesięczny przegląd małej Dziewczynki. Rośnie pięknie.
Ogólnie stresują mnie takie domowe wizyty szkockich Health Visitors, mam wrażenie, że zawsze mam niewystarczająco ogarniętą chatę. Dziś jednak nawet się nad tą myślą nie pochyliłam bo doktor student, który z nią przyszedł był tak przystojny, że odpadłam. O maj gad.
To już nie pierwszy raz kiedy spotykam się tutaj z powalająco wyglądającym doktorem. Będąc parę razy w szpitalu, jeszcze podczas ciąży, miałam przyjemność z kilkoma bardzo przystojnymi, młodymi lekarzami (nie wspominając o tym, że wszystkie młode lekarki były szczupłe, zwiewne, z długimi włosami i pięknymi uśmiechami - te mniej mnie zachwycały;))

No nic, ochłaniam i biorę dziewczęta na spacer. Świeci słońce, zobaczymy co z tą wiosną.

środa, 13 lutego 2013

W pierwszych tygodniach życia mała Dziewczynka dużo płakała, trochę krzyczała. Myślę, że to dlatego, że nie ogarniała świata wokół niej. Życie dla niej tak nagle się zmieniło. Potrzebowała czasu. Teraz jest najpogodniejszym dzieckiem na świecie (chyba, że czegoś naprawdę chce, a my nie potrafimy tego dostrzec). Wczoraj skończyła pół roku. Błyskawiczne pół roku.


Poza tym po raz kolejny zgubiłam okulary. Tym razem jednak sytuacja jest poważna. Nie ma ich już trzy dni. Ufundowałam nagrodę w wysokości 10f dla domownika, który je znajdzie. Zainteresowanie było żadne. Sama je znajdę! I zgarnę nagrodę. Zasadniczo może ją nawet podniosę. 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Po 22. Obie córki śpią. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu o tak wczesnej porze. Dziwnie się czuję. Mogłabym teraz zrobić tyle rzeczy. Choć właściwie nie wiem dokładnie co. Aaaa, pranie czeka w pralce na wywieszenie. Hmm, wyjątkowo nieciekawe zajęcie. Generalnie mogę to robić jak dzieci nie śpią. Poza tym mała Dziewczynka zaraz się pewnie obudzi popłakując. Muszę stać na posterunku. Najlepiej pod ciepłą kołdrą, blisko niej. Wygląda, że jedyne co mi zostaje to Trójka i wieczorna prasówka;)

niedziela, 10 lutego 2013

Palce można odkrywać i odkrywać...
Kolejna powoli tocząca się niedziela. Niespecjalnie wiele wnosząca, ale czy znowu każdy dzień musi coś wnosić w nasze życie?
Układamy sobie puzzle z Dziewczynką, słuchamy Toma Waitsa, jemy makowca. Za oknem niezauważalnie zapadł zmrok, pada deszcz. Zimowy wieczór.

Kilka lat temu grał koncert w Edynburgu.
Do dziś trochę mi żal, że nie mogłam go zobaczyć.

piątek, 8 lutego 2013

Popołudniowe słońce. 
Jeszcze niespecjalnie ciepłe, dlatego zamiast parku wybór padł na koc i film dla dzieci. Ja jak zawsze zasnęłam po pierwszych 5 minutach. Bardzo to lubię.
Dziewczynka jutro idzie na pierwsze zajęcia z judo.
 Mam nadzieję, że jej się spodoba bo entuzjazmu ma strasznie dużo.
Golden time. W szkole mojej córki. W każdy piątek dzieci mają 30minut przeznaczone na aktywność, którą sami sobie dzień wcześniej wybrali. Taka nagroda za dobre sprawowanie. Dziewczynka często wybiera grę w bingo, jakieś prace 'artystyczne', wycinanki, itp.
Dziś wybrała taniec na sali gimnastycznej. Mówi, że dużo osób tańczyło. Pomyślałam sobie o tych dzieciakach tańczących radośnie w piątkowe przedpołudnie...Genialne. Oczywiście za moich czasów takich  wynalazków nie było. Ciekawe jak jest teraz w polskiej szkole?

czwartek, 7 lutego 2013

środa, 6 lutego 2013

To już nie jest jakaś tam joga. To jest joga z Sigur Ros w tle! Zamiast rozciągać się, czułam, że się rozpływam. Po godzinie ćwiczeń jest pół godziny medytacji, nazywa się to joga nidra. Fajne. Ale po co od razu wyłączać Sigura?;)


poniedziałek, 4 lutego 2013

Dziś świętujemy mały sukces starszej Dziewczynki. Została przeniesiona w swojej klasie do najlepszej 'grupy czytelniczej'. Są tam najlepiej czytające dzieciaki w klasie, w tym np. chłopiec będący synem szkockiego pisarza i dziennikarza. Pewnie to kim jest jego ojciec jest bez znaczenia, ale jakoś tak - stereotypowo - zakładam, że taki dzieciak musi sobie nieźle radzić z czytaniem. I tam, w tej grupie jest od dzisiaj nasza Dziewczynka, która zresztą w zeszłym tygodniu została wybrana, jako jedna z trojga dzieci w całej klasie, do recytowania szkockiego wiersza na Burns' Night w swojej szkole. Och, jestem z niej dumna. Bardzo;)

Ps. Robert Burns był najwybitniejszym szkockim poetą, ur. 25 stycznia 1759. Tego dnia co roku Szkoci obchodzą swoje nieoficjalne narodowe święto podczas którego recytuje się jego wiersze, wznosi toasty i często zjada tradycyjną, szkocką kolację:

Zdjęcie ze strony: http://www.timeanddate.com/holidays/uk/burns-night

niedziela, 3 lutego 2013

Zumba (za wikipedią) - taniec zainspirowany połączeniem elementów tańców latynamerykańskich oraz elementów fitness. Został opracowany przez tancerza i choreografa Alberta 'Beto' Pereza w Kolumbii w latach 90. XX wieku.
Po tym jak wyprosiłam koleżankę by poszła ze mną na jogę obiecałam, że ja zrobię coś dla niej. A więc, Dżoana, zumba w sobotę, rzekła. 
Byłam, widziałam, próbowałam. Okazało się, że to jednak nie moja filiżanka herbaty. Być może chodzi o to, że cały czas poruszałam się w stronę przeciwną do reszty pań?;) Generalnie na dzień dzisiejszy zumbie mówię nie. Choć, nie ukrywam, jeżeli ktoś ją lubi to może się przy niej świetnie bawić. I pewnie pozbyć się paru cm w talii czy innych bioderkach. No i koleżka, który to prowadził był naprawdę sympatyczny. Pokrzykiwał i robił śmieszne miny. Fajnie się na niego patrzyło.
Zostaję jednak przy bieganiu i ostatnio odkrytej jodze. Podskórnie czuję, że tego właśnie potrzebuję. Porannego zmęczenia monotonnym okrężaniem parku i wyciszenia, które znajduję w jodze i medytacji (tą ostatnią muszę jeszcze ogarnąć). Tak.

Poza tym zrobiłam chleb. Bardzo podstawowy, na drożdżach. Wyśmienity do porannej, czarnej kawy.





piątek, 1 lutego 2013

Przed zachodem słońca
Usłyszałam ją dziś w Trójce. Nie dosłyszałam jednak imienia. Brytjka (?) śpiewająca momentami po polsku. W dodatku pięknie. Bardzo mnie zaciekawiła. Wpisałam w google 'mała little flower'. 
I wszystko jasne.


Lenin. Takie nietypowe imię odkryłam wczoraj w szkole u starszej Córki.